[Carrie]
Nienawidziłam w swoim życiu naprawdę wielu ludzi i co dziwne, połowa z nich należała do rodziny Weasleyów. Oczywiście na samym szczycie listy znajdował się Albus, który mimo, że Potter, posiadał te same szatańskie, rude geny. Ciemny kolor włosów był tylko dla zmyłki. Wcielone zło.
Ale
reszta rodu nie była o wiele lepsza i nie chciałam mieć z nimi nic…ABSOLUTNIE
NIC wspólnego. Tyle, że moje życie to jeden wielki piątek trzynastego, więc
musiałam iść z nimi niewiadomo ile kilometrów przez pieprzone lasy i bagna.
Maszerowaliśmy
długo, nawet bardzo i jedyne o czym myślałam to ciepłe łóżko. Nie miałam nawet
ochoty na ucztę, a to nie zdarzało się często.
Razem
z Zoey, która była dziwnie milcząca, szłyśmy na końcu korowodu, tuż za Malfoyem
i Potterem. Wszyscy pasażerowie feralnego wagonu rzucali w naszą stronę
nieprzyjemne spojrzenia, tak jakby to była nasza wina.
- Patrz, Malfoy, co narobiłeś –
syknęłam do blondyna, szturchając go łokciem między żebra.
- Ja narobiłem? To wy mnie omal
nie ZABILIŚCIE! – mocno zaakcentował ostatnie słowo. Wzruszyłam ramionami.
- Przesadzasz…
- Ta, Scor, wyolbrzymiasz –
nieoczekiwanie Albus Potter przyznał mi rację, więc przystanęłam zaskoczona.
- Wyolbrzymia? – Zoey prychnęła i
przewróciła teatralnie oczami. – Chcieliście go spuścić w toalecie! Albo
wyrzucić przez okno!
Malfoy
posłał nam mordercze spojrzenie, a Potter uśmiechnął się do Zo.
- Jesteś o wiele fajniejsza,
kiedy nic nie mówisz.
Dziewczyna
w odpowiedzi pokazała mu język i szturchnęła przyjaźnie.
PRZYJAŹNIE?!
Zmrużyłam
oczy. Blake nienawidziła ludzi prawie w takim samym stopniu jak ja i było to
powodem, dla którego się zaprzyjaźniłyśmy. Ona nie mogła być dla nikogo miła. A
już ZWŁASZCZA nie dla Albusa Pottera.
Kiedy
w końcu doszliśmy do szkoły było już dawno ciemno i po uczcie. Weszliśmy przez
bramę na szkolny dziedziniec, ciesząc się widmem wygodnego łóżka, kiedy na
naszej drodze stanęła McGonagall. O cholera.
- Czy możecie mi powiedzieć
dlaczego nie było was na uczcie? – brzmiała nad wyraz spokojnie, więc wymieniliśmy
zaniepokojone spojrzenia.
- Mały…problem z pociągiem –James,
jako najstarszy z grupy, odważył się odezwać.
- Mały. Problem. Z. Pociągiem –
nauczycielka powtórzyła każde słowo, jakby chcąc je po kolei przetrawić. – CZY WY
SOBIE ZE MNIE KPICIE?
I
wróciliśmy do normalności.
Dziewięćdziesiąt
procent szlabanów, które odbyłam na przestrzeni lat były spowodowane przez tą
piekielną rodzinę. Dzisiejszy był tylko kolejnym do kompletu.
Zostaliśmy
nazwani słowami, jakich nie przytoczę ze względu na moją moralność…TAK. Mam
moralność. I wrażenie, że z nozdrzy dyrektorki wybuchnie ogień, a oczy zamienią
nas w kamień. Nawet tiara trochę jej się przekrzywiła ze złości.
- Wasi rodzice bardzo by się
wstydzili.
Och,
czyli już koniec! Kiedy dochodziła w swoich przemowach do momentu o rodzicach,
upokorzeniu i hańbie dla rodziny, był to znak, że za chwilę sobie odpuści.
- Przemyślę karę dla was i
miejcie świadomość, że będzie ona bardzo surowa. A teraz spać!
Dwa
razy nie trzeba nam było powtarzać. Zmęczeni i brudni poczłapaliśmy w kierunku
swoich domów, czując, że na nic nie mamy siły.
- Ej, a zna ktoś hasło – Scorpius
o dziwo wykazał się intelektem. Wymieniliśmy spojrzenia, licząc, że któreś z
nas za chwilę zawoła „no pewnie!”. Nic z tego.
- Świetnie – jęknęła Zo, siadając
na podłodze i opierając plecy o zimną ścianę. – Na dodatek spędzimy noc na
pieprzonym korytarzu.
A na dodatek z Malfoyem, jego demoniczną siostrzyczką i Potterem, który usiadł
obok Zoey. CO DO CHOLERY?
- Czasem wydaje mi się, że jestem
jedyną inteligentną osobą w tym towarzystwie – westchnęła Chloe i machnęła
różdżką. Niebiesko-biały strumień światła przemknął przez ścianę do Pokoju
Wspólnego. Trzynastolatka potrafiła wyczarować patronusa…W jej przypadku jakoś
mnie to nie zdziwiło. Chwilę później drzwi otworzyły się i wyszedł przez nie
zaspany prefekt, którego imię nie jest warte zapamiętania.
- Kto do cholery…O! – na widok
Chloe zamilkł. – Cześć. Co wam się…?
Napotkał
mój wzrok i nie ośmielił się dokończyć.
- No tak…Yyy…Hasło to „Lwy na
drzewo”.
- Serio? – mruknął Potter. W
głębi duszy przyznałam mu rację. Faktycznie, żenujące.
Wyminęłam
prefekta i z nikim się nie żegnając skierowałam w kierunku dormitorium. Łóżko,
było jedyną rzeczą, o której mogłam myśleć.
[Al]
Carrie
bez słowa odeszła, nawet się nie odwracając. W tych spodniach miała całkiem niezły tyłek…
- Al – Scor szturchnął mnie
lekko. – Idziesz?
- Tak – potrząsnąłem głową, żeby wyrzucić
z niej przerażające myśli. W Carrie nie ma NIC fajnego. Odwróciłem się do Zoey
i uśmiechnąłem. – Dobranoc, Zo. Niech ci się przyśnię.
- Och, naprawdę chcesz, żebym po
takim męczącym dniu miała jeszcze koszmary – skrzywiła się. Scorpius parsknął
śmiechem i nawet nie zauważył jej spojrzenia, pełnego pogardy.
- Nieważne – mruknęła, i machnęła
ręką w nieokreślony sposób, odchodząc.
Zostałem
sam ze Scorem, który wpatrywał się we mnie, jakby próbował mnie zrozumieć.
- Co ty planujesz?
Zamrugałem
kilka razy zaskoczony i wyminąłem go, wchodząc do naszego dormitorium.
- Nic?
- Proszę …Znam cię. I widzę, że
coś kombinujesz.
Czasem
zapominałem jak bardzo spostrzegawczy i sprytny był Malfoy. Bądź co bądź,
również ślizgon. Rzuciłem się na łóżko.
- Czego najbardziej nie lubię? –
zapytałem znudzony, opierając się na łokciach.
- Proste. Gray.
- A czego ona najbardziej nie
lubi?
- Jeszcze łatwiejsze. Ciebie.
Przytaknąłem
z uśmiechem. To był powód do dumy.
- A co jest dla niej
najważniejsze?
- Jej miotła?...Różdżka, żeby
mogła rzucać w ciebie zaklęciami?...Jej łóżko!..Yyyy...Jedzenie?...
- ZOEY! – przerwałem mu
gwałtownie, przewracając oczami. – To jej najlepsza przyjaciółka. Wszystko
robią razem. Więc teraz pomyśl jak bardzo by się wkurzyła, gdyby Blake się całkowicie i niepodważalnie we mnie zakochała?
Nie
mogłem ukryć pełnego satysfakcji uśmiechu. Malfoy usiadł na swoim łóżku i wbił
we mnie przenikliwe spojrzenie. Przez kilka minut nic nie mówił, aż w końcu
pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Zabiłaby cię. To byłaby
apokalipsa. Rozniosłaby cały zamek. To…Nawet nie mogę sobie tego wyobrazić.
Wzruszyłem
ramionami.
- Cóż, nie musisz. Już nie długo
zobaczysz to na własne oczy.
Poranki
były najgorszą częścią dnia. Zerknąłem na zegarek, według którego pilnie
powinniśmy wstać. Westchnąłem głęboko, przewracając się na drugi bok i
rozglądając po sypialni. Panował porządek co było dość dziwne, bo zazwyczaj już
pierwszego dnia rządził tutaj bałagan. Ale możliwe, że to ja i Scor zawsze byliśmy
jego prowodyrami. Zerknąłem na śpiącego przyjaciela, ale spod kołdry można było
dostrzec tylko jego blond loki.
Sturlałem
się z łóżka i przeczesałem włosy ręką. Od jak dawna nie widziały one
grzebienia? Na kolanach podszedłem do łóżka Scorpiusa.
- MALFOY! – zawołałem mu prosto
do ucha, powodując, że wyprostował się gwałtownie i uderzył czołem w wystającą
belkę.
- Jak ja cię kurwa nienawidzę –
jęknął, opadając z powrotem na poduszkę. Uśmiechnąłem się.
– Wstawaj, musimy iść na śniadanie.
– Wstawaj, musimy iść na śniadanie.
Blondyn
otworzył jedno oko.
- Od kiedy ty chodzisz na
śniadania?
- Odkąd mam misję do spełnienia.
Chłopak
przeciągnął się leniwie i ziewnął.
- No tak. Blake. Za chwilę
zamienisz się w swojego brata, który wyrywa wszystko co się rusza i nie ucieka.
- Nie obrażaj mnie – prychnąłem niezadowolony.
– Poza tym ona nie jest pierwszą lepszą. Ona jest przyjaciółką Gray. I, o
Merlinie, już chcę zobaczyć minę tej wywłoki kiedy Zo przekaże jej jakże
radosną nowinę.
Scor
przewrócił oczami i przykrył głowę kołdrą.
- Jak chcesz to idź. Ja dzisiaj
się nigdzie nie ruszam.
Okej,
pora wyłączyć miłego Ala.
- Jeśli za dwie minuty nie
będziesz gotowy, wpuszczę tutaj moją siostrę i kuzynki.
Nie
musiałem powtarzać. Już dawno przekonał się, że nie żartuję. Chwilę później
szliśmy w kierunku Wielkiej Sali. On, zasypiając na stojąco, a ja
podekscytowany nowym złowieszczym planem.
Zoey
Blake, wkrótce stracisz dla mnie głowę.
Carrie
Gray, wkrótce spalisz się żywcem.
***
Trochę krócej, ale jest.
Zdemoralizowana.
Krócej, ale cudnie:D
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie! Ciekawe co z tego wyniknie :))
Absolutnie i totalnie zachwycona poziomem poczucia humoru, dystansem i talentem pozostawię taki tylko komentarz! :P
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwa! Scorpius, cytuję "bardzo spostrzegawczy i sprytny" jest DUŻO fajniejszy! I wreszcie nie jest takim kretynem! Bądź co bądź jest ślizgonem tak jak ja, nie może być idiotą. A tak poza tym to super, ekstra, czadowy rozdział! Epicki powiedziałabym. Vzekam cierpliwie na następny!
OdpowiedzUsuńKisses xoxox
Jestem fanką Harr'ego Pottera. A tym bardziej blogów na temat kolejnego pokolenia. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na:
http://poprostuwyjatkowa.blogspot.com/
~Aneta
O kurwa!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz się zorientowałam, że poominełam dwa rozdziały, ale ze mnie idiotka...
Co do rozdziału to jak zwykle świetny. Ale czytając po rozdziale pierwszym od razu czwarty to zostałam wielką fanką pary Zoe i Albusa.
A teraz co?
Gówno!!! Albus okazał się nic nie znaczącym, wstrętnym i pokręconym pomiotem Setha ( co nie zmienia faktu, że nadal go uwielbiam).
Lecz cieszę się, że nie jest on tak mdły i bezpłciowy jak jego niedorobiony ojciec. Bez obrazy dla wszystkich fanów Harrego ale to ciota. Podziwiam J.K. Rowling za wyobraźnie i świat jaki wykreowała, lecz głównego bohatera to ona skopała...
Co do twojego bloga to jest on genialny, pisz dalej dziewczyno bo masz do tego mega talent.
Pozdrawiam wielka fanka Twojej twórczości - Lily