piątek, 20 czerwca 2014

trzy: rozpoczęcie wojny

[Chloe]

            Nie wiem dlaczego, ale ludzie się mnie bali. Czuli respekt i zazwyczaj na mój widok prostowali się, jakby ktoś włożył im miotłę w tyłek.
            Nie żeby mi to przeszkadzało. Uwielbiałam władzę, jaką posiadałam. Mój reżim dawał mi dostęp do wielu ciekawych informacji, które mogłam potem w dowolny sposób, dla własnej przyjemności wykorzystać. Do mojej potęgi doszłam przy pomocy jednej ważnej umiejętności: obserwowania. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na daną osobę by wiedzieć czy skrywa jakiś sekret, czy jest czemuś winna i czego ona pragnie. A potem wkraczałam do akcji.
            I tak samo było z Albusem Potterem.
            Kiedy tylko wszedł do Wielkiej Sali, od razu to dostrzegłam. Błysk w oku, podniecenie, sprężysty krok i nerwowe ruchy. Stanowił ciekawy kontrast dla mojego braciszka, który półprzytomny wlókł się obok niego.
- Cześć – uśmiechnęłam się lekko, kiedy zbliżyli się do stołu. Wymienili zdziwione i trochę przerażone spojrzenia, a ja upiłam łyk zielonej herbaty z eleganckiej filiżanki. – Siadajcie.
            Trochę zdezorientowani spełnili rozkaz i usiedli naprzeciwko mnie.
- Cześć…? – Potter przełknął głośno ślinę. – Przecież jeszcze nic nie zrobiliśmy!
            Przygryzłam wargę, aby nie parsknąć śmiechem.  Strach, który budziłam w starszych od siebie osobach zawsze mnie rozbawiał.
- Nic nie zrobiliście, ale planujecie.
            Oczy Albusa otworzyły się szeroko zdziwione, a usta otworzyły w nieme „o”. Potem zacisnęły się w wąską linię, a on sam zgarbił lekko, jakby zmieszany. Mój brat za to nieoczekiwanie wybuchnął śmiechem.
- Twój plan padł zanim się rozpoczął.
            Posłałam mu mordercze spojrzenie, które sprawiło, że nie powiedział nic więcej, ale rozbawiony szturchnął swojego przyjaciela przekazując mu jakąś tajną informację.
- Mów. Mogę ci pomóc – odgryzłam koniuszek chrupiącej grzanki.
- I potem będziesz mnie ścigać i żądać ode mnie niebezpiecznej, nielegalnej przysługi, która wpakuje mnie w kłopoty i sprawi fizyczny ból?
- Prawdopodobnie – ze słodkim uśmiechem skinęłam głową. – Ale z drugiej strony…Jeśli mi nie powiesz…Sama się dowiem. I wtedy nie tylko wpakuję cię w kłopoty i sprawię ból, ale również nie osiągniesz swojego celu, jakikolwiek by on nie był.
            Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Albus, być może przez przyjaźń z moim bratem, a być może przez wrodzoną twardość charakteru, nie dawał się podporządkowywać tak łatwo jak cała reszta zamku.
- Znając ciebie zapewne chodzi o Carrie Gray.
            Niechętnie skinął głową, a ja uśmiechnęłam się promiennie.
- Szczegóły! – klasnęłam radośnie. Nic nie nastrajało mnie tak jak dobra afera! Potter nachylił się do mnie i szeptem zaczął opowiadać swój plan. Nie był on wyjątkowo dobry. Prawdę mówiąc, poczułam się rozczarowana tym jak banalny on był, ale doceniałam starania. Nie każdy może mieć taki umysł jak ja. Westchnęłam.
- Pomogę ci. OCZYWIŚCIE.
            Zerknęłam nad jego ramieniem, akurat kiedy Zoey Blake i Carrie Gray weszły do Wielkiej Sali. Nawet je lubiłam. Ale nie aż tak, aby odpuścić sobie intrygę. Poza tym, cóż, ten plan mógł mieć niesamowicie ciekawe konsekwencje, bardzo trudne do przewidzenia.
            W końcu rozchodziło się o zabawę uczuciami, a z nimi nigdy nic nie wiadomo.
            Carrie i Albus się nienawidzili, ale znany był fakt, że w ogromnej ilości przypadków, wrogość to tylko wysublimowany pociąg seksualny. Dlaczego bez ustanku toczyli wojnę i uprzykrzali sobie życie skoro mogli po prostu się ignorować?
            Zoey była za to urocza i idealnie, wręcz podręcznikowo ślizgońska. Sprytna, przebiegła i złośliwa. Każdy chłopak mógł swobodnie się w niej zakochać, jeśli tylko spędziłby z nią odrobinę czasu.
            To, że dziewczyny były przyjaciółkami dodawało smaczku całej sytuacji.
            Zatarłam ręce, podekscytowana. Wszystko mogło się zdarzyć i była to przede wszystkim kwestia losu, ale ja zamierzałam dodatkowo namieszać. Może zaczęłabym robić zakłady, na którą z dziewczyn obstawiają uczniowie?
            Ale najpierw trzeba było dojść do punktu kulminacyjnego i sprawić by Zoey Blake zakochała się w Albusie Potterze. Już moja w tym głowa.

[Al]

            Choć na początku nie chciałem jej zaufać, przekonałem się, że przy pomocy Chloe Malfoy, nie ma opcji by plan nie wypalił. Trzynastoletni demon nie znał takiego słowa jak „porażka” co dodało mi dodatkowej pewności siebie.
            Kiedy wszedłem do klasy od eliksirów, wyjątkowo punktualnie, ciągnąc Scora za krawat, z radością zauważyłem, że dwa wolne miejsca są tuż obok mojego celu. A może celów? Bo choć planuję uderzyć w Zoey, to cała intryga dotyczy tylko i wyłącznie Carrie. Blake jest tylko ofiarą wojny, pomyślałem i przez dwie sekundy poczułem wyrzuty sumienia, kiedy patrzyłem jak niewinnym ruchem zakłada włosy za ucho. Ale potem mi przeszło. Jako ślizgon miałem wprawę w odsuwaniu resztek moralności na bok.
- Cześć Zo – uśmiechnąłem się najbardziej uroczo, jak tylko potrafiłem. Potem całkowicie zmieniłem wyraz twarzy, ukazując swoją pogardę i obrzydzenie. – Cześć, Gray.
            Obie zmierzyły spojrzeniem zarówno mnie jak i Scorpiusa.
- Możemy tu usiąść? – zapytał blondyn i nie czekając na odpowiedź zaczął wyciągać z torby potrzebne podręczniki i pergaminy.
- Nie – prychnęła Zoey, marszcząc nos jakby coś śmierdziało. Malfoy wzruszył ramionami i całkowicie ją zignorował. Oczy Gray ściemniały niczym niebo przed burzą, kiedy intensywnie się we mnie wpatrywała.
- Uroczo marszysz nos – dotknąłem palcem wymienionego miejsca na twarzy Zo. – Mówił ci to już ktoś?
- Robię to kiedy ktoś mnie irytuje. Wszyscy którzy mogli by mi to zrobić…już nie są w stanie się wypowiedzieć – skrzywiła się i odwróciła do mnie plecami, a jej włosy musnęły moją twarz.
            Jabłkowy szampon?
 - Nie jesteś taka ostra, jak chciałabyś być, wiesz? – szturchnąłem ją lekko palcem między łopatki, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. – To tylko ta zołza tak na ciebie działa – wskazałem głową Carrie.
            Blondynka uniosła jedną brew do góry.
- Pieprz się – prychnęła.
- Wybacz, Gray, ale w tym momencie wolałbym pieprzyć Zoey.
            Carrie zmrużyła oczy, a Blake obdarzyła mnie pogardliwym spojrzeniem.
- Jesteś ohydny – prychnęła Zo odsuwając się ode mnie. – Zboczeniec.
            Odeszła w stronę szafek ze składnikami, nadal ze zniesmaczeniem wypisanym na twarzy. Ale mimo tego jak bardzo starała się to ukryć, w jej oczach zobaczyłem zaciekawienie. I to było to czego potrzebowałem.
            Gray podeszła do mnie i wbiła palec w moją klatkę piersiową.
- Nie myśl, że nie wiem co kombinujesz. Nie uda ci się. Zaatakowałeś mój czuły punkt – nie mogłem powstrzymać uśmiechu pełnego samozadowolenia i triumfu. – Ona ci nie ulegnie. Jest dla ciebie za dobra. A jeśli uda ci się i złamiesz jej serce, to obiecuję, że ja złamię wszystkie twoje kości i zrobię to z największą przyjemnością.
            Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, a atmosfera wokół nas zrobiła się tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Jasnoniebieskie tęczówki lśniły złością, ale również, co mnie zaskoczyło, smutkiem. Ona naprawdę martwiła się o Zo. Udało mi się trafić w jej największą słabość. Uśmiechnąłem się, na co Carrie głośno wciągnęła powietrze.
- Cóż, Gray…Wojna właśnie się rozpoczęła.

[Scor]

            Albus był w wyśmienitym nastroju. Carrie niekoniecznie.
            Kątem oka zerknąłem w kierunku blondynki, która mordowała właśnie kawałek mięsa na talerzu.
- Boję się jej – szepnąłem do Al’a, który zaśmiał się radośnie. Skrzywiłem się. – Ostatni raz byłeś taki wesoły…W sumie to nie pamiętam. A znamy się sześć lat.
            Potter wzruszył ramionami.
- Mam powody to świętowania!
- Gratulacje!
            Oboje podskoczyliśmy gwałtownie na dźwięk głosu mojej siostry. Teatralnie złapałem się za serce.
- Nigdy. Więcej. Tak. NIE RÓB! – syknąłem, ale ona tylko prychnęła. Skinęła głową siedzącej obok Al’a czwartoklasistce, która natychmiast wstała i zwolniła jej swoje miejsce.
- Gray wygląda jak dziadek Lucjusz, przy którym powie się twoje nazwisko. Czyli ma ochotę przeklinać i rozwalać wszystko na swojej drodze. Rozumiem, że lekcja eliksirów się udała?
            Albus zaczął opowiadać jej o rozmowie z Gray, a ja znudzony grzebałem widelcem w swojej sałatce. Osobiście sceptycznie podchodziłem do całego planu, ale wspierałem Pottera, bo przecież na tym polega BroCode, czyli kodeks jakim posługują się faceci w przypadku przyjaźni.
            Co ja sobie myślałem, żeby zaprzyjaźniać się akurat z tym tutaj? Chciałem wkurzyć ojca. Wychodzi na to, że on jest wszystkiemu winny, czyli jak zawsze. Od samego początku rujnował mi życie. Wystarczy spojrzeć na moje imię. Scorpius Hyperion…Brzmi jak choroba skóry, trujący grzyb albo środek na zatwardzenie.
             - Skończyłeś? – Al szturchnął mnie lekko. Razem z moją siostrą wstali i skierowali się w kierunku wyjścia. To, że Chloe postanowiła pomóc Potterowi nie mogło być niczym dobrym. Miałem przeczucie, że kierujemy się ku katastrofie, kiedy obserwowałem jak czynili szatańskie plany. Ale potem przestałem się przejmować, bo zza zakrętu wyszła Lily Potter razem z kuzynką Rose Weasley.
            Były niebezpieczne już w pojedynkę. A w grupie? Niezniszczalne.
- Scorpius! – zawołały równocześnie, a ja w myślach zmówiłem modlitwę do Lorda V, którą wymyśliliśmy razem z Al’em w drugiej klasie. Co do mojego przyjaciela, zatrzymał się gwałtownie i przewrócił oczami na widok rodziny.
            Nie miałem pojęcia, dlaczego trójka rudowłosych, dwie dziewczyny stojące przede mną i ich kuzynka Lucy, na mnie leci. Jasne, moje oczy są niczym ocean, a włosy błyszczą płynnym złotem i… cóż, jestem Malfoyem. Ale wszystko ma swój umiar. A dwie Weasley i Potter nie potrafiły go zachować.
            Na całe szczęście miałem moją obronę, na którą mogłem liczyć w przypadku potrójnego ataku rudych genów. Moją siostrę.
            Chloe stanęła przede mną, a moje adoratorki zrobiły krok do tyłu. Przestrzeń osobista, moje drogie.
- Zróbmy deal – uśmiechnęła się moja żywa tarcza. – Potrzebujemy informacji o Zoey Blake. Z kim się umawiała, jakich chłopaków lubi, w jakich przedmiotach radzi sobie najlepiej a jakich nienawidzi, co lubi robić w wolnym czasie…Wszystko.
            Dwie dziewczyny wpatrywały się w nią, nie do końca rozumiejąc o czym mówi. Ja niestety domyśliłem się jej intencji, ale nie zdążyłem zareagować.
- Która z was wykona lepiej swoją pracę, pójdzie na randkę z moim bratem i zdobędzie szansę by żyć długo i szczęśliwie – wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie. Ja w tym czasie przeżywałem mini atak serca, no ale przecież kto przejmie się biednym Scorpiusem.
- Zoey Blake? – upewniła się Lily i wymieniła spojrzenia z kuzynką. – Do kiedy mamy czas?
- Do jutra – ton mojej siostry wskazywał, że było to bardzo głupie pytanie. – Postarajcie się.
            Wyminęła dwie rudowłose, ciągnąc za sobą mnie i Al’a.
- Genialne, Malfoy! – mój przyjaciel pochwalił Chloe, a ja miałem ochotę uderzyć głową w ścianę. Czy naprawdę…? Czy to…?
- Czy pójdę na randkę z kimś z twojej rodziny? – wyjąkałem słabo, wpatrując się w Pottera. Ten pokiwał zadowolony głową, mówiąc coś o byciu genialnym i idealnym planie. Ale ja nie słuchałem. Pogrążałem się w odmętach mojego cierpienia.
- Czy możecie, proszę, mnie zabić? 

7 komentarzy:

  1. Rozdział generalnie bardzo mi się podoba, masz świetny styl pisania.
    Myślałam, że Scorpius podoba się tylko Rose, Molly i Lucy, a tu taki szok: "To Lily też?!" A ja już sądziłam, że to jedyna w miarę ogarnięta... xD Al chce zranić biedną Zoey, trochę mi jej szkoda. Polubiłam ją... Za to Gray nie lubię, ją mógłby skrzywdzić.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, kisses. Xoxox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplementy :)
      Scor podoba się Lily, Rose i Lucy...a jeżeli gdzieś się pomyliłam to przepraszam i sprawdzę wszystko dokładnie dwa razy.
      Wydaje mi się że w potyczka Gray x Potter mogłaby być wyrównana i znając charakter Carrie, to Al mógłby zostać zraniony i to dosłownie ;) Co do blogów o nowym pokoleniu to polecam czarujaca-lily-luna (chociaż tam jest paring Lily/Scorpius), teddy-lupin, asp-magical-music, oraz opowiadanie "Brzydula w Hogwarcie" na blogu muniette.blogspot.com
      To przyszło mi do głowy najszybciej, ale jeśli już je czytałaś, to jeszcze się zastanowię ;)
      Buziaki xoxo

      Usuń
  2. Sorry, że Ci głowę zawracam, ale pomyślałam "Czemu nie?". No ale do rzeczy: skoro Twój blog jest taki nieszablonowy, to może znasz i mogłabyś polecić jakieś fajne opowiadania o nowym pokoleniu? (Kocham Scorose, ale takie inne, jak w gingergoldengirls.blogspot.com. Nie mam jednak nic przeciwko innym fanfiction.) ;) Jak znajdziesz chwilę i będzie Ci się chciało, to możesz coś polecić, będę wdzięczna. Z góry dzięki. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny. Ostatnio nie miałam czasu, aby wejść na kompa i przeczytać ale doczekałam się.
    Genialnie napisane, czyta się szybko i przyjemnie.
    Nie mogę się doczekać kolejnego posta.
    Pozdrawiam
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Cieszę się, że udało mi się trafić na twojego bloga, bo jest GENIALNY! Uwielbiam Albusa i Carrie, chociaż reszta postaci także jest niesamowita. Szkoda mi Zoe, zrób coś, by jej nie zranić, ok?
    Mam nadzieję, że rozdział się szybko pojawi, chyba się uzależniłam xD Do następnej notki. Pozdrawiam
    Nika xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, Zoey nie da sobą pomiatać i nie jest taka miękka jak może się wydawać. Jeszcze pokaże pazurki, a Al będzie się musiał nieźle namęczyć, żeby zdobyć jej serce ;)
      Rozdział prawdopodobnie pojawi się dzisiaj lub jutro :>

      Usuń
  5. O bogowie!
    Z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem wciągam się jeszcze mocniej w to opowiadanie. A myślałam, że już bardziej się nie da.

    Co do Malfoya i jego kochanej siostrzyczki to oni są genialni! Nie potrafię się zdecydować, które z nich lubię bardziej. Carrie natomiast mnie irytuje i nie lubię jej, zaś Albusa wręcz uwielbiam. Ale moje serce podbiła Zoe. I nie waż mi się jej skrzywdzić!

    Jak zwykle wspaniale napisane i nie ma nic do czego mogła bym się przyczepić...

    Gratuluję talentu i pomysłów
    Twoja wierna czytelniczka Lily

    OdpowiedzUsuń